Przejdź do głównej zawartości

Posty

Jak tak mógł, się zapytacie. No mógł i nic nie zrobicie.

 W sterowni było nadzwyczaj spokojnie. Światło nieco przytłumione, a kilkanaście ekranów rzucało niebieską poświatę na całe pomieszczenie. Przy jednej ze ścian, przy tej gdzie znajdowały się wielkie szafy sterownicze, świeciło się kilkaset kontrolek, większość zielonym, a niektóre żółtym światłem, ostrzegając przed jakimś mało istotnym zagrożeniem. Tak mało istotnym, że może się tym zająć dzienna zmiana. Zresztą, bądźmy szczerzy: co w takim reaktorze może się popsuć. Polska myśl inżynieryjna jeszcze nigdy nas nie zawiodła i głęboko wierzę, że nigdy nas nie zawiedzie.  Fakt jest taki, że wszystkie procesy przebiegały prawidłowo. Temperatura w zbiorniku paliwowym utrzymywała się na odpowiednim poziomie, nowe pręty paliwowe działały jak ta lala, nic nie zapowiadało by zapotrzebowanie na moc tej nocy miało odbiegać od normy. Ale jednak gdzieś w trzewiach poczułem ścisk, niepokój jakiś i podenerwowanie. Aż się zacząłem zastanawiać, czy dzisiejszy obiad nie zawierał czegoś nieświeżego. Albo
Najnowsze posty

Anonim

Nigdy nie będziemy w stanie poznać drugiego człowieka. Z Adasiem było jeszcze gorzej - od zawsze miałem wrażenie, że nigdy nie chciał, aby ktoś inny miał szansę go poznać. Był jak duch, który przyglądał się nam gdzieś z boku, czasami bardzo wnikliwie, jednak niepostrzeżenie. A jednak każdy ma jakieś wyobrażenie o innym człowieku i ja też miałem wyobrażenie o Adasiu. Wyobrażenie powstawało od wielu, wielu lat i nic to, że nie widziałem człowieka na oczy, że nie mam pojęcia jak brzmiał jego głos. Nie mam żadnej z rzeczy sprawiających, że możemy powiedzieć o kimś: tak, znałem go.  A jednak jest mi smutno. Chyba najbardziej dlatego, że już nie będzie szansy, by go poznać lepiej. Może dlatego, że już nie przeczytam niczego więcej o tym jak wyobraża sobie mnie? Że nie pozostawi po sobie więcej rzeczy, które zasługują na to, aby po prostu istniały? Może dlatego, że jedyne co o nim wiem to to, że naprawdę fantastycznie pisał? Że pomimo swojego niewątpliwego talentu nie zdążył, a może nie mógł

Cuda

Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych. Lato na wsi. Poniedziałek zapowiadał się przepiękny. Poranne słońce raziło przez zamknięte powieki a na domiar złego muchy, wielkie i tłuste łaskotały zupełnie nieproszone. Dalsze wylegiwanie się w łóżku nie było już możliwe. Przewróciłem się z pleców na bok, spuściłem nogi z krawędzi łóżka i poczułem, że coś jest nie tak jak powinno być. Chociaż było to tak dawno temu, że uczucie niepokoju dorzuciłem sobie do wspomnień, bo wspomnienie te nie należy do bardzo przyjemnych. Ale być może dzięki temu ciągle jest tak wyraźne? Czy pamiętam, co wtedy jadłem na śniadanie? Nieszczególnie. Zazwyczaj pierwszym śniadaniowym wyborem w tamtym czasie były płatki kukurydziane, corn flakes, zalane świeżym mlekiem. Na marginesie te wielkie, czarne, tłuste i włochate muchy zlatujące się z całej okolicy do obory niedaleko domu, w której stała anonimowa krowa były ceną za to świeże mleko. Drugim śniadaniowym wyborem mogły być kanapki z pomidorami i jajkiem prosto od
DENTYŚCI Roland Topor W swoim czasie każdy z nas doświadczył przykrości z racji znalezienia się w zasięgu dentysty o cuchnącym oddechu. Dentystom, jak przekonaliśmy się o tym wielokrotnie, śmierdzi z gęby. Dlaczego? Pewien były stomatolog, który wolał zachować anonimowość, puścił farbę: dentyści nigdy nie myją zębów. Tak naprawdę szczotkowanie niszczy je. A usuwanie kamienia? Szkodliwe. Leczenie próchnicy? Fatalne. Plombowanie, zakładanie mostków? Katastrofalne. Wystarczy przyglądać się czaszkom naszych przodków, a dokładniej - ich szczękom, żeby stwierdzić, jak wspaniałe posiadali uzębienie, zanim poddali się dyktaturze stomatologów. Wzorujcie się na tym, jak dentyści postępują, a nie na tym, co mówią. Zastawcie żeby w spokoju. Będzie wam śmierdzieć z ust? Najwyżej wezmą was za stomatologów. 

Na pohybel formalistom!

Formalizm to koncepcja, według której to co decyduje o wartości dzieła, można zawrzeć w dwóch kategoriach - formie oraz treści. Jedynym jednak (lub w wersji mniej radykalnej - najważniejszym) aspektem oceny ma być  forma , czyli zestaw fizycznych, pozazmysłowych właściwości dzieła, takich jak układ, konstrukcja lub kompozycja. W szerokim ujęciu  forma  to "materialne uposażenie" dzieła sztuki (Ingarden), czyli to co bezpośrednio jest w dziele przedstawione i postrzegane przez odbiorcę. Wg Ingardena z tak przedstawioną formą koreluje treść, będąca domniemaniem tego, czego bezpośrednio nie można odczytać z dzieła. Forma to ucieleśnienie, treść tym, co zostało wyrażone przez ucieleśnienie. Dla formalistów treść jest drugorzędną cechą dzieła, cechą, która nie powinna wpływać na jego całościową ocenę; całkowicie oddzielają formę od treści  przekonując, że dzieło sztuki powinno pozostać "organiczną całością", którego interpretacja nie powinna zależeć od walorów pozaestet

Koniec świata cz. 3

Inne wakacje Oczywiście jeździłem też na kolonie. Na pierwszych wylądowaliśmy w Międzyzdrojach i to był pierwszy raz w życiu, kiedy zobaczyłem morze. Czy zrobiło na mnie wielkie wrażenie? Chyba nie, bo nie pamiętam jakiegoś wielkiego entuzjazmu, ale być może ma to związek z tym, że tęskniłem za domem. Pamiętam za to, że wszedłem z tak wielkim impetem w słup drogowy, że po odbiciu od niego wylądowałem na ulicy i że śmiechom z tego nie było końca. Chłopcy mieszkali na drugim piętrze, dziewczyny na pierwszym i jak to bywa na koloniach, na jednej z dyskotek, gdzie do hitów lat 80 i 90 każdy podpierał ściany, a na środku stołówki zmienionej w salę taneczną, podskakiwało kilka dziewczyn, poznałem się z jedną taką - niestety jej imienia nie pamiętam. Doskonale za to pamiętam skąd była: Wodzisław Śląski, osiedle XXX-lecia. Skąd pamiętam? Dziewczyna wysłała do mnie list po tych wakacjach, taki papierowy, na który, wstyd się przyznać, nie odpisałem. Któregoś razu po czasie wolnym i po kolacj

Koniec świata cz. 2

Dzieciństwo, które chcę pamiętać   Moi rodzice są gorolami. To oznacza, że każde wakacje mogłem spędzać poza Śląskiem. Koledzy i koleżanki z klasy wyjeżdżali na kolonie organizowane przez zakłady pracy, ja wakacje spędzałem u swoich babć, wujków i ciotek z niezliczoną rzeszą kuzynów i kuzynek, bliższych i dalszych.  Wakacje w ogóle są bogatym źródłem wspomnień. Z oczywistych względów był to okres niezwykłego poczucia wolności, takiej wolności, której prawdopodobnie nikt z nas nigdy nie będzie już  miał. Wychodziliśmy z domów rano, czasami nawet wcześniej niż podczas roku szkolnego, a wracaliśmy dopiero wtedy, gdy nas zmusił do tego głód.   Jeden z moich kuzynów uwielbiał wszystko, co było związane z wojskiem. Starszy ode mnie i od mojego brata o kilka lat, był naturalnie wielkim autorytetem i słuchaliśmy z zapartym tchem, kiedy opowiadał nam o najróżniejszych konfliktach zbrojnych, zwłaszcza tych, w których brali udział bohaterscy Amerykanie walczący w Korei czy w Wietnamie. Dzis